Debiuty bywają różne. Od spektakularnych, przez niedoskonałe, aż po kompletne katastrofy. Pierwsza książka Natalii Sońskiej, Garść pierników, szczypta miłości, wzbudziła we mnie ciepłe uczucia. Debiut nie był może doskonały, ale idealnie wpisywał się w okres bożonarodzeniowy, kiedy to książka trafiła do księgarń.
Teraz, autorka powraca z kontynuacją losów swoich bohaterów. Mniej złości, więcej miłości jest historią o niespełnionym uczuciu, które wydaje się być niezrealizowane z winny jednej ze stron.
Kinga - przyjaciółka Hani, jedna z drugoplanowych postaci z pierwszej książki Sońskiej - daje nam się poznać bliżej. Jej związek z pewnym fotografem, przechodzi kryzys, a trudności z jakimi musi zmierzyć się dziewczyna, przerosłyby nie jednego człowieka.
Jak to w książkach o miłości bywa, nie wszystko jest takie jak się nam wydaje, a bohaterowie mają swoje tajemnice, które rzutują na życie innych postaci z książki. Historię tę czyta się miło, łatwo i przyjemnie. Niejeden zapewne się wzruszy, uśmiechnie, czy zezłości.
Dla mnie ta książka była miłą odskocznią od rzeczywistości. Może nie zapadła mi głęboko w pamięć, ale nie będę jej wspominać z wyrazem niesmaku na twarzy.
Chciałabym jednak, jako czytelnik, chcący czytać jedynie dobre książki o charakterze obyczajowym, by autorka, nieco popracowała nad swoim warsztatem. O ile, czytając pierwszą książkę łatwo wybaczyłam pewne niedociągnięcia fabularne i językowe, o tyle, przy lekturze kontynuacji, czuję się nieco zawiedziona brakiem postępu w warsztacie tej sympatycznej autorki.
Bardzo dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona za egzemplarz książki do recenzji.
Natalia Sońska- studentka, początkująca autorka na polskim rynku wydawniczym.
Tak, też uważam, że to lekka, przyjemna lektura :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń