źródło: W.A.B. |
Reportaż zapadający w pamięć. Historia ludzi, którzy w naszym kraju znaleźli schronienie, pracę, dach nad głową, a często także swoje nowe miejsce do życia.
Niestety ta książka wymownie przypomina nam o tym, że ludziom w potrzebie należy pomagać.
Kiedy w latach czterdziestych zaczęto wpuszczać do Polski pierwszych uchodźców z Grecji, wciąż byliśmy krajem podnoszącym się z ruin. Mimo własnej biedy, trosk i wielu innych problemów, Polacy otworzyli serca dla nowych sąsiadów.
Dziś pamięć o ponad trzynastu tysiącach Greków, którzy u nas znaleźli bezpieczną przystań zanika. Część z nich, po zmianach politycznych, wróciła do swojego kraju. Część została, znalazła tu miłość, przyjaciół, zorganizowała sobie życie. Mimo, że Grecy mieszkający w Polsce byli społecznością bardzo wewnętrznie zżytą. Mieli swoje stowarzyszenia, pielęgnowali tradycję, uczyli swoje dzieci ich ojczystego języka. Często te dzieci, urodzone już na polskiej ziemi, były dwu kulturowe i dwujęzyczne.
Czy Polacy przyjmowali ich z otwartymi ramionami? Zapewne bywało z tym różnie. Prawda jest taka, że wszystko zależy od indywidualnych przeżyć, poglądów i lęków danej osoby. Myślę, że tak udana koegzystencja, mimo różnic językowych i odmiennej kultury, wynikała z tego, że zarówno Polacy jak i greccy uchodźcy wciąż pamiętali o piekle wojny. Łączyło ich pragnienie pokoju, marzenie o stabilizacji i spokojnym życiu. Dzięki temu żyli obok siebie tyle lat bez większych problemów oraz konfliktów.
Niestety, nasuwa mi się jeszcze jeden bardzo smutny wniosek. A mianowicie taka myśl, że nieważne, co myślą obywatele. Główny ruch i działanie należy do władz danego państwa. W tamtym okresie greccy uchodźcy, powiązani przecież z lewicą i komunistami, pasowali ówczesnej władzy ludowej. Nastroje obywateli nie miały tu nic do rzeczy. Inna kwestią jest to, że polskie społeczeństwo pragnęło spokoju i stabilizacji, równie mocno jak Ci, którzy do nas przybywali, i to, moim zdaniem, było głównym spoiwem jakie scaliło te dwie odrębne grupy w jedną całość.
Dionisios
Sturis – dziennikarz, reporter TOK FM.
Gdzieś umknęła mi ta książka w natłoku tytułów, a zapowiada się bardzo interesująco. Dobra recenzja. Pozdrawiam, Paweł z http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń